W Fairy Tail jak zwykle było głośno, członkowie gildii pili, jedli, bawili się. Frelu delikatnie się uśmiechnęła, stanęła w wejściu. Cicho, by nie zostać zauważona przemknęła się przez główny hol. Jej celem był bar. Wbrew pozorom, Free była pijaczyną, pierwszy raz spróbowała alkoholu w wieku trzynastu lat, po misji, w której straciła oko. Odruchowo przygładziła grzywkę, ruszyła spokojnie w stronę Mirajane, wycierającej szklanki.
- Cześć Mira, mogę prosić jakieś porządne whisky? - spytała, siadając na stołek.
Białowłosa prychnęła pod nosem, ale spełniła prośbę dziewczyny. Uśmiechnęła się delikatnie, widząc jak Frelu za jednym zamachem wypiła całą szklankę.
- Więc, co to za misja, o której mówiła Lure? - Free świdrowała ją swym turkusowym okiem. Ciało Miry przeszedł dreszcz.
- Założę się, że ci mówiła. To projekt, dotyczący czasu, mamy się cofnąć i zapobiec katastrofie - odparła Strauss, odkładając szklanki na półkę. Jęknęła cicho, wiek średni dawał jej się we znaki. Położyła rękę na krzyżu.
"Antenki" Frelu uniosły się, obróciła się gwałtownie, za nią stała osoba, której teraz nie miała zamiaru oglądać. Wysoki, umięśniony blondyn. Jego prawe oko przecinała blizna w kształcie pioruna, na ramionach miał zarzucony czarny płaszcz z białym futerkiem. Jego twarz z nielicznymi zmarszczkami była wykrzywiona w ironicznym uśmiechu.
- Dzień dobry, mistrzu Dreyar - powiedziała bezbarwnym tonem. - Też się przenosisz?
Grymas mężczyzny pogłębił się nieco.
- Ta informacja będzie ci potrzebna do szczęścia?
- Naturalnie, zawsze lepiej wiedzieć w jakim położeniu się znajduję...
Laxus przewrócił oczami, zajął miejsce z prawej strony zielonowłosej. W jego bujnych, jasnych włosach można było zauważyć pierwsze, białe pasma. Nie ulegało wątpliwości, mistrz starzał się z dnia na dzień. Free wlepiła spojrzenie w szklankę, delikatnie nią potrząsała, by kostki stukały o siebie.
- Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie - rzekła, odchylając się.
Dreyar zachichotał.
- Och Free, zachowujesz się tak jak swój ojciec. Tak przenoszę się z wami - uśmiechnął się delikatnie, po czym spojrzał na chrześnicę. Odwzajemniła uśmiech. - Mi też ich brakuje, twój ojciec...Był moim najlepszym przyjacielem - urwał, widząc zaciekawioną minę Frelu. - Jeśli nam się uda, poznasz go, najwspanialszą osobę...
- A co z mamą? - spytała dziewczyna.
Laxus zamilkł, zacisnął usta w wąską kreskę, na jego twarzy błąkał się uśmiech.
- Była...Mądra, szkoda, że ty nie masz jej atutów - spojrzał wymownie na jej piersi, dziewczyna skrzyżowała ręce. - Ale to już nieważne, miałem powiedzieć ci o drużynie, która przenosi się wraz z nami.
"Antenki" Free poderwały się, stanęły na baczność, na twarz dziewczyny wpłynął szkarłatny rumieniec. Zawsze się tak działo, gdy się czymś ekscytowała, cieszyła lub była zaciekawiona.
- Na pewno wraz z nami przenoszą się, Shin'ah, Earl, Metalica, ty, Lure, Shadow i Weiss. Oczywiście my, w sensie ja i Mirajane - uśmiechnął się.
Dziewczyna szybko przeanalizowała imiona członków drużyny.
- Dlaczego jest tylko trzech członków Sabertooth, a po za tym nie ma Siagry i Lomedy. Co z nimi? - spytała, mrużąc oczy.
Laxus roześmiał się.
- Bystra jesteś, specjalnie nie wymieniłem Siagry i Lomedy, a ty jesteś w pewnym stopniu tygrysem, więc, cała drużyna w komplecie. - Potargał jej włosy
Na usta Frelu wpłynął uśmieszek, podniosła się, otrzepała czerwony płaszcz i udała się w stronę wyjścia. Shin'ah, ognisty smoczy zabójca, bez ujawnionej mocy drugorzędnej. Earl, ekshibicjonista, mag lodu, potrafi władać wodą. Metalica, stalowy smoczy zabójca, ponad przeciętnie inteligentny, w gildii tylko z nim, Free prowadziła dyskusje na poziomie. Lure, jej ukochana siostra, bliźniaczka. Shadow, cienisty smoczy zabójca, według Laxusa, jakieś tam emo. Weiss, świetlisty smoczy zabójca, człowiek, cierpiący na ADHD tak jak Shin'ah, według szanownego mistrza, jakiś tam punk. Siagra, kobieta, z którą się nie chce się zadzierać. No i Lomedy, jej najlepsza, mała przyjaciółka, niebiańska, smocza zabójczyni.
Zielonowłosa przeciągnęła się. Opuściła budynek, momentalnie na włosach poczuła krople. Uśmiechnęła się lekko, wbiła wzrok w ziemię, po czym ruszyła przed siebie. To musiało się tak skończyć, Frelu wpadła na chłopaka, którego włosy były różowe, miał na sobie czarną kamizelkę i szalik, który otrzymał od ojca. Towarzyszył mu mały, biało-niebieski kotek.
- Cześć Free! - wykrzyknął radośnie Shin'ah.
Westchnęła głośno.
- Aye! - zawtórował mu Nappy.
- Witajcie - rzuciła spokojnym, opanowanym tonem. Nie miała zamiaru zaczynać nudnych pogaduszek. Zawsze trzymała się na uboczu, jej najbliższą towarzyszką była Lomedy, z którą zawsze chodziła na misję.
- Też się przenosisz, by ratować rodziców. - Wyszczerzył swe ostro zakończone kły.
Kiwnęła głową.
- Ale super! Już nie mogę się doczekać, by...
- Ja też! - krzyknęła. - A teraz wybacz, muszę się przygotować! - burknęła.
Zostawiła smoczego zabójcę i jego kota za sobą, popędziła do domu.
***
Carla otwarła oczy, przetarła je łapką. W swej wizji widziała smoki, niszczące wszystko co stanęło im na drodze i dwie dziewczyny. Spojrzała na swą gildię, wszyscy byli weseli. Kotka ze smutkiem spojrzała w dół, już niedługo miały odbyć się igrzyska. Nie chciała ich zamartwiać.